piątek, 11 marca 2016

Pochwała na czytniku czytania, czyli co Kindle zmienił w moim życiu

Uwielbiam czytać książki. Odkąd pamiętam. W dzieciństwie, gdy moi koledzy coś przeskrobali - dostawali szlaban na telewizję. Ja dostawałam na książki - i uważałam to za skrajną niesprawiedliwość wołającą o pomstę do nieba. Na studiach i teraz, po rozpoczęciu pracy, czas na czytanie nieco się skurczył, ale i tak moja średnia to przynajmniej 20 książek rocznie. Ale mam poczucie, że to się zmieni. To się wręcz zmienia, ponieważ na urodziny miesiąc temu dostałam w prezencie Kindla. 

Mimo, że minął tylko miesiąc, widzę praktycznie same zalety płynące z posiadania czytnika. Czytam więcej, czytam częściej, czytam codziennie. Wcześniej lektura była uwarunkowana zakupem nowej pozycji albo wizytą w bibliotece - co umówmy się, jest możliwe, ale często trzeba się sprężyć, żeby zdążyć po pracy. Teraz czuję się wolna w pochłanianiu książek, lekka mimo ich rosnącej ilości, czuję się bezkarnym pochłaniaczem książek. Dlaczego?

Łatwiejszy dostęp.
Jestem gorącym wielbicielem bibliotek. Ale wyobraźmy sobie, że chcesz wypożyczyć książkę, która jest zarezerwowana na 2 miesiące do przodu. Albo kończysz pracę o 17 a biblioteka jest otwarta do 18. I leje deszcz. Albo chorujesz, leżysz w łóżku i myślisz, że gdyby można coś poczytać, to nie byłoby aż tak źle. Wyprawa do biblioteki nie jest zachęcającą opcją, czyż nie? W tym momencie przychodzą nam z odsieczą ebooki. Trafiłam w sieci na tytuł, który mnie zaintrygował i koniecznie chcę sprawdzić, co to? Mogę ściągnąć darmowy fragment albo od razu kupić całą książkę, 5 minut i jest. Siedząc pod kocykiem, gdy o szyby biją strumienie deszczu i wiatr przygina drzewa do ziemi. O północy, nad ranem, święto, dzień powszedni - zawsze. Potrzebuję tylko łączności ze światem (czyt. internetu). To jest piękne.

Moje oczy mi dziękują.
W związku z tym, że internet usprawnia kwestię nabycia literatury, korzystałam z tej opcji już wcześniej. Problem polega na tym, że czytanie na laptopie, czy (nie daj boże) na telefonie jest mordercze dla moich oczu. Szybciej się męczą, łzawią i pieką. Przemilczę to, jakie pokraczne pozycje przybierałam czytając dłuższy czas na laptopie. Ale dziękują mi też plecy.

Cena
Nie oszukujmy się, jeśli chcemy mieć jakąś książkę, to cena jest głównym czynnikiem ograniczającym. Papierowe wydania kosztują więcej, bo ich wydanie kosztuje więcej - to oczywiste. Natomiast ebooki.. - tutaj istny raj. Częste promocje (nawet ponad 50%), kody rabatowe, zwrot części wykorzystanych środków na konto.. Dla każdego coś dobrego. Świetną opcją na upolujebooka.pl jest możliwość ustawienia alertu cenowego - ustawiamy, jaka cena za dany tytuł nas interesuje, i kiedy jakaś księgarnia/ ebookarnia? wystawi tę książkę w tej konkretnej cenie - dostajemy powiadomienie mailem. Na legimi jest opcja wykupienia różnego rodzaju abonamentów. Jeśli macie znajomego, który też korzysta z czytnika - możecie założyć wspólne konto i za łącznie 33zł miesięcznie czytać do oporu.
Kwestią, o której mało osób pamięta, są darmowe ebooki. I nie mówię tu o pirackich wersjach do ściągnięcia z chomika, a o w pełni legalnych pozycjach. Najczęściej są to tytuły, do których wygasły prawa autorskie i są udostępniane w domenie publicznej. Mogą to być Przygody Sherlocka Holmesa, Robinson Crusoe czy książki Freuda. Trzeba tylko poszukać. Przykłady tutaj.

Tytuły, o których nie śniło się filozofom
Mam ciekawą przypadłość wyszukiwania mało znanych i ciężko dostępnych książek (np Mroki Borszewicza, które ostatnio wydano po raz drugi czytałam, gdy jedyną dostępną wersją był pdf zeskanowanych stron dość wyeksploatowanej książki). Ale to moje skrzywienie rośnie w siłę, od kiedy buszuję w świecie ebooków. Często intryguje mnie książka, na którą trafiam przypadkiem, a której nigdy nie szukałabym w bibliotece, np taki Słownik płciowy z 1913 roku albo podręcznik kaligrafii z 1904r. I mimo, że nie przeczytałam ich od deski do deski, to samo zetknięcie się z nimi i zapoznanie się z fragmentami było niesamowitym doznaniem, które sobie cenię.

Gabaryty w podróży.
Kiedy jadę odwiedzić rodziców, czeka mnie 6-7 godzin podróży pociągiem. Oczywiste jest, że muszę zabrać ze sobą książkę. Kiedy wracam od rodziców do siebie, nie ma mowy, żeby przekonać moją Mamę od wciśnięcia mi kawałka ciasta, słoika dżemiku albo innych pyszności. W momencie wypchanego do granic możliwości bagażu dodatkowa książka ma znaczenie (tak ciężar jak i objętość). Czytnik jest płaski, lekki i bezproblemowy. I, co najlepsze - mieści w sobie nie jedną, a wiele książek! :)


Jeśli ktoś się zastanawia nad kupnem czytnika - polecam, polecam gorąco. Nie znam się na kwestiach technicznych, ale mam Kindla 7 i sprawdza się u mnie wyśmienicie :)

A jakie Wy macie doświadczenia z czytnikami / ebookami? Może wolicie papierowe książki?

2 komentarze:

  1. Czytnik jest bardzo wygodny, ekologiczny, poręczny, ale...wolę książki papierowe. Lubię ich zapach(czy to nowych czy starych), przewracanie stron, zaznaczanie wyróżniających się cytatów.
    Wprawdzie ciężko przy przeprowadzce. I trzeba dokupić co jakiś czas nowy regał bądź wysłać książki w kartonie na banicję na strych/do piwnicy/do składziku...Ale sentyment jest nieziemski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam papierowe książki, ale muszę przyznać, że zaskakująco łatwo mi przestawić się na czytnik. Co nie znaczy, oczywiście, że rezygnuję z papieru! Przeciwnie, 2 tygodnie temu kupiliśmy regał.. :)

      Usuń