piątek, 4 marca 2016

Ogarniam życie, po swojemu.

Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu. Najpierw pierwsza nieśmiała myśl, że może nie musi być tak jak jest, że może mogę to zmienić. Nic nie dzieje się od razu, a moja świadomość celowo zepchnęła myśl - rebeliantkę na dalszy plan. Do czasu.. potem nastąpiła wewnętrzna wojna.

Czy jeśli myślę, że kieruję się rozumem, to zawsze wybieram to, co faktycznie dla mnie dobre? 
Nie. Być może jestem na fali wszystkich motywacyjnych filmów świata, być może gorączka towarzysząca pisaniu tego posta zaburza mi klarowność myśli, ale uwierzcie mi. To, że teoretycznie dokonujecie racjonalnych wyborów, nie zawsze znaczy, że wybieracie dobrze. Chyba wreszcie dojrzałam do tej decyzji i nawet nie wiecie, jaka jestem z siebie dumna, że w końcu to przed sobą przyznałam.
Załóżmy, że masz pracę uważaną powszechnie za coś ambitnego, rodzice są dumni, a ciocia widzi, że osiągasz sukcesy i chwali się Tobą każdemu spotkanemu sąsiadowi. Załóżmy, że była to dla Ciebie naturalna kolej wybranych wcześniej studiów. Załóżmy, że podjęcie tej pracy wymagało od Ciebie przeprowadzenia się na drugi koniec kraju. Masz za co żyć, masz gdzie mieszkać. Jest ok, więc po co mówić o zmianach?

Patrząc racjonalnie na tę sytuację głupotą byłoby rzucać tę pracę. Głupotą jest zmieniać coś, co daje Ci pewność tego, że za tydzień zostanie Ci na chleb i czekoladę. Każdy Ci to powie, rodzice, ciocia i sąsiedzi cioci.

A co jeśli to wszystko nie sprawia mi satysfakcji?

Co zrobić, jeśli całe dnie źle się czujesz, do pracy wychodzisz jak na ścięcie, dręczą Cię bóle głowy, nie cieszą Cię nawet duże zawodowe sukcesy a wizja pracy w tym miejscu za rok powoduje skręt żołądka?
Możesz poczekać i zobaczyć, jak rozwinie się sytuacja. Pójść do lekarza, zrobić badania - może akurat dopada Cię choroba i stąd czarne myśli. Ale jeśli to nie pomoże - zmień coś. Zostanie w miejscu, tkwienie w sytuacji, przez którą czujesz się coraz gorzej i tracisz chęci do życia nie jest dla Ciebie dobre. Jest dla Ciebie destrukcyjne. Zabija Twój czas, radość, zdrowie. Zmień to. Znajdź coś, co chcesz robić i przygotuj się na zmiany. I może sąsiedzi cioci tego nie zrozumieją, ale czy muszą?

Nie musisz się tłumaczyć z tego, co czujesz.
Rodzice, ciocia ani nikt inny nie przeżyje życia za Ciebie. Dlatego nie możesz pozwolić, by ich opinia decydowała za Ciebie. Niby to takie oczywiste i oklepane, ale.. uświadomienie sobie tego w pełni potrafi zająć dużo czasu. Masz prawo być szczęśliwym człowiekiem, iść do pracy z uśmiechem, mieć czas na pasje, dokonywać wyborów, przez które będziesz czuć się po prostu dobrze. Nie ma nic złego z rezygnowania z sytuacji/ pracy/ relacji w których czujemy się źle. Powinniśmy z nich rezygnować, bo życie jest za krótkie, żeby tracić czas na coś, co nas stopuje albo wykańcza.

Marta na swoim blogu stworzyła super projekt "Ogarniam życie". Projekt zakłada realizację małych celów przez miesiąc. Ja mam cel całkiem duży, dopiero zaczynam rozpracowywać drogę do niego, rozbijając go na mniejsze. Jestem z siebie cholernie dumna (bo w końcu przyznałam się przed sobą do tego, jak jest), ale jestem też ogromnie przerażona (bo tyle nie wiadomych, tyle zmian, jak zareagują sąsiedzi cioci).

Proszę, niech ktoś trzyma za mnie kciuki. Wsparcia nigdy za dużo, więc jeśli też zaczynacie choć myśleć o nawet drobnych zmianach - piszcie :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz