sobota, 19 marca 2016

Poczytnik #1 czyli książki z ostatniej chwili

Ostatnio wspominałam, że lubię czytać. Odkryłam, że od kiedy mam czytnik ebooków, czytam trochę więcej niż zwykle. W tym roku mam za sobą kilka ciekawych pozycji i postanowiłam się nimi podzielić ze światem.


Ostatnia arystokratka i Arystokratka w ukropie - dwie części opowiadające o czeskiej arystokratycznej rodzinie, która wraca ze USA do Czech, aby przejąć rodowy zamek. Absurdalna, pełna czeskiego humoru opowieść. Książki do pochłonięcia w jeden wieczór (1 wieczór = jedna książka). Świetnie odrywają od rzeczywistości, zwłaszcza kiedy boli głowa, a za oknem od tygodnia szaro i deszczowo.


Raport mniejszości - fantastyczny zbiór opowiadań science fiction. Tytułowe pewnie większość kojarzy z filmem, ale pozostałe są równie świetne. Do tego pisane w połowie lat 50! Z twórczością autora zetknęłam się ostatnio również oglądając serial The Man in the High Castle (oparty na książce Dicka o tym samym tytule) - również polecam! Mam zamiar przeczytać też całą książkę. Ze mną i fantastyką jest tak, że albo mi się nie podoba, albo przepadam całkowicie. Tym razem przepadłam.


Kobieta dość doskonała - nie umiem sklasyfikować tej książki. Jest nietuzinkowa. Zmienia perspektywę, rzuca światło na pewne sprawy. Jest po niej jakoś tak.. inaczej. Dobrze podsumowała to Zuza Ziomecka: Dziękuję ci za tę książkę, Sylwia. Dajesz w niej piękny, ironiczny upust naszym zbiorowym, stłumionym kobiecym frustracjom. Napisałaś dla nas katharsis. Sprawiasz, że absurd i humor sytuacji samoograniczających się kobiet stają się widoczne. A to, co widać, da się zmienić. Tym razem już po swojemu. Nareszcie!"
Książka raczej dla kobiet :)


Siła nawyku - zaskoczenie. Sięgnęłam po tę książkę, bo ktoś polecał ją na blogu. Chciałam tylko zerknąć, bo byłam pewna, że to kolejny poradnik z cyklu "co robić, żeby osiągnąć ideał" albo coś w tym stylu. Byłam w błędzie. Autor opisuje nawyki posługując się konkretnymi przykładami i odwołując się do historii, badań medycznych i rozwoju badań rynkowych. Książka jest naszpikowana faktami, ale podanymi w tak ciekawy sposób, że nie mogłam się oderwać, i co ciekawsze fragmenty czytałam na głos chłopakowi ("słuchaj, słuchaj, wiedziałeś, że..") i przytoczonymi historiami zasypywałam znajomych. Lektura daje nam pełen przekrój: od nawyków osobniczych po społeczne, także te wykorzystywane przez firmy do pozyskiwania klientów jak i lepszej organizacji pracy wewnątrz przedsiębiorstw. Niezmiernie wciągająca lektura i moje największa czytelnicza niespodzianka w tym roku!

Dzienniki kołymskie - świetny reportaż z podróży przez Kołymę i Jakucję. Autor opisuje ludzi, których spotyka na Trasie. Jest tu historia narodów ZSRR, są szamani i uzdrowiciele, ludzie z kopalni złota, przesiedleńcy, byli więźniowie obozów pracy.. To niesamowite, jak żyją. Jakie mają historie. Jak wiele brudu, biedy i picia może być w potężnym przecież kraju. I jak bardzo człowiek, który do niego pojechał, kocha swoją pracę reportera. I tych ludzi, których spotkał po drodze.

Z tego zestawienia można łatwo wywnioskować, że nie ograniczam się do jednego gatunku - jest zbyt dużo różnych i wspaniałych książek, żeby to robić :) Moja lista książek "do przeczytania" ciągle rośnie, chętnie zasięgnę wszelkich inspiracji, więc jeśli macie coś godnego polecenia - dajcie znać.

Jestem na lubimyczytać o tutaj.


piątek, 11 marca 2016

Pochwała na czytniku czytania, czyli co Kindle zmienił w moim życiu

Uwielbiam czytać książki. Odkąd pamiętam. W dzieciństwie, gdy moi koledzy coś przeskrobali - dostawali szlaban na telewizję. Ja dostawałam na książki - i uważałam to za skrajną niesprawiedliwość wołającą o pomstę do nieba. Na studiach i teraz, po rozpoczęciu pracy, czas na czytanie nieco się skurczył, ale i tak moja średnia to przynajmniej 20 książek rocznie. Ale mam poczucie, że to się zmieni. To się wręcz zmienia, ponieważ na urodziny miesiąc temu dostałam w prezencie Kindla. 

Mimo, że minął tylko miesiąc, widzę praktycznie same zalety płynące z posiadania czytnika. Czytam więcej, czytam częściej, czytam codziennie. Wcześniej lektura była uwarunkowana zakupem nowej pozycji albo wizytą w bibliotece - co umówmy się, jest możliwe, ale często trzeba się sprężyć, żeby zdążyć po pracy. Teraz czuję się wolna w pochłanianiu książek, lekka mimo ich rosnącej ilości, czuję się bezkarnym pochłaniaczem książek. Dlaczego?

Łatwiejszy dostęp.
Jestem gorącym wielbicielem bibliotek. Ale wyobraźmy sobie, że chcesz wypożyczyć książkę, która jest zarezerwowana na 2 miesiące do przodu. Albo kończysz pracę o 17 a biblioteka jest otwarta do 18. I leje deszcz. Albo chorujesz, leżysz w łóżku i myślisz, że gdyby można coś poczytać, to nie byłoby aż tak źle. Wyprawa do biblioteki nie jest zachęcającą opcją, czyż nie? W tym momencie przychodzą nam z odsieczą ebooki. Trafiłam w sieci na tytuł, który mnie zaintrygował i koniecznie chcę sprawdzić, co to? Mogę ściągnąć darmowy fragment albo od razu kupić całą książkę, 5 minut i jest. Siedząc pod kocykiem, gdy o szyby biją strumienie deszczu i wiatr przygina drzewa do ziemi. O północy, nad ranem, święto, dzień powszedni - zawsze. Potrzebuję tylko łączności ze światem (czyt. internetu). To jest piękne.

Moje oczy mi dziękują.
W związku z tym, że internet usprawnia kwestię nabycia literatury, korzystałam z tej opcji już wcześniej. Problem polega na tym, że czytanie na laptopie, czy (nie daj boże) na telefonie jest mordercze dla moich oczu. Szybciej się męczą, łzawią i pieką. Przemilczę to, jakie pokraczne pozycje przybierałam czytając dłuższy czas na laptopie. Ale dziękują mi też plecy.

Cena
Nie oszukujmy się, jeśli chcemy mieć jakąś książkę, to cena jest głównym czynnikiem ograniczającym. Papierowe wydania kosztują więcej, bo ich wydanie kosztuje więcej - to oczywiste. Natomiast ebooki.. - tutaj istny raj. Częste promocje (nawet ponad 50%), kody rabatowe, zwrot części wykorzystanych środków na konto.. Dla każdego coś dobrego. Świetną opcją na upolujebooka.pl jest możliwość ustawienia alertu cenowego - ustawiamy, jaka cena za dany tytuł nas interesuje, i kiedy jakaś księgarnia/ ebookarnia? wystawi tę książkę w tej konkretnej cenie - dostajemy powiadomienie mailem. Na legimi jest opcja wykupienia różnego rodzaju abonamentów. Jeśli macie znajomego, który też korzysta z czytnika - możecie założyć wspólne konto i za łącznie 33zł miesięcznie czytać do oporu.
Kwestią, o której mało osób pamięta, są darmowe ebooki. I nie mówię tu o pirackich wersjach do ściągnięcia z chomika, a o w pełni legalnych pozycjach. Najczęściej są to tytuły, do których wygasły prawa autorskie i są udostępniane w domenie publicznej. Mogą to być Przygody Sherlocka Holmesa, Robinson Crusoe czy książki Freuda. Trzeba tylko poszukać. Przykłady tutaj.

Tytuły, o których nie śniło się filozofom
Mam ciekawą przypadłość wyszukiwania mało znanych i ciężko dostępnych książek (np Mroki Borszewicza, które ostatnio wydano po raz drugi czytałam, gdy jedyną dostępną wersją był pdf zeskanowanych stron dość wyeksploatowanej książki). Ale to moje skrzywienie rośnie w siłę, od kiedy buszuję w świecie ebooków. Często intryguje mnie książka, na którą trafiam przypadkiem, a której nigdy nie szukałabym w bibliotece, np taki Słownik płciowy z 1913 roku albo podręcznik kaligrafii z 1904r. I mimo, że nie przeczytałam ich od deski do deski, to samo zetknięcie się z nimi i zapoznanie się z fragmentami było niesamowitym doznaniem, które sobie cenię.

Gabaryty w podróży.
Kiedy jadę odwiedzić rodziców, czeka mnie 6-7 godzin podróży pociągiem. Oczywiste jest, że muszę zabrać ze sobą książkę. Kiedy wracam od rodziców do siebie, nie ma mowy, żeby przekonać moją Mamę od wciśnięcia mi kawałka ciasta, słoika dżemiku albo innych pyszności. W momencie wypchanego do granic możliwości bagażu dodatkowa książka ma znaczenie (tak ciężar jak i objętość). Czytnik jest płaski, lekki i bezproblemowy. I, co najlepsze - mieści w sobie nie jedną, a wiele książek! :)


Jeśli ktoś się zastanawia nad kupnem czytnika - polecam, polecam gorąco. Nie znam się na kwestiach technicznych, ale mam Kindla 7 i sprawdza się u mnie wyśmienicie :)

A jakie Wy macie doświadczenia z czytnikami / ebookami? Może wolicie papierowe książki?

poniedziałek, 7 marca 2016

Czy Twój świat jest kolorowy?

Cześć, mam na imię Olga i jestem fanką kolorowanek. 

Swoją pierwszą książkę kupiłam trochę mniej niż rok temu. Potrzebowałam zajęcia, kiedy dowiedziałam się, że mam złamaną kość śródstopia, z którą chodziłam 6 miesięcy (sic!) i że czeka mnie ponad miesiąc siedzenia na tyłku i oszczędzania nogi, jeśli chcę uniknąć operacji. Dla człowieka, który nie może usiedzieć bezczynnie, kolorowanki były wybawieniem - chociaż ich popularność dopiero raczkowała.

Teraz świat ogarnęło kolorowankowe szaleństwo. Mój umysł badacza nie mógł oprzeć się pokusie zrobienia małego researchu.. w piątek wczesnym popołudniem stworzyłam ankietę i poprosiłam o wypełnienie na fejsbukowej grupie Kolorowa Mafia. W przeciągu tych 3 dni wypełniło ją 203 osoby. Nie spodziewałam się takiego odzewu i bardzo wszystkim zaangażowanym dziękuję :) A teraz, nie przedłużając, rzućmy okiem na wyniki:

Podział płci
Pewnie nikogo to nie zdziwi, ale miażdżącą przewagę w naszym gronie mają kobiety. Ale hej, mamy 4 panów! Może z czasem ich przybędzie ;)

Wiek:
Zdecydowana większość, bo aż 85 osób mieści się w przedziale 18-24 lata - czyli czas studiów, wspaniały czas.. ;) Kolejna liczna grupa wiekowa to 25- 30 latkowie - 50 osób (w tym ja, w tym ja!) oraz osoby poniżej 18-tki (prawie 40 osób). Badanie wykazało, że kolorowanie nie zna ograniczeń wiekowych - wcale nie jest tak że po 30-tce nikt nie koloruje! Przeciwnie, kolorują i to jak! :) 

Staż w kolorowaniu:
Tutaj niespodzianka: mimo że kolorowanki stały się modne około 6 miesięcy temu, niemal 20% ankietowanych zdeklarowała, że koloruje.. od zawsze. Nie mieli przerwy między dzieciństwem, a kolorowankami dla dorosłych. Najwięcej z nas koloruje od niedawna, 3-6 miesięcy - przypada to na okres, kiedy o kolorowankach zrobiło się głośno, pojawiły się artykuły w prasie i internecie, a księgarnie zaczęły oferować naprawdę szeroki wybór książek do kolorowania. To łączy się z kolejnym etapem ankiety, czyli..

Skąd pomysł na kolorowanki?
Głównym źródłem inspiracji kolorowankowych były artykuły w prasie i internecie opisujące zaistniałą już modę na kolorowanie (42% przypadków) oraz bezpośrednie zetknięcie z kolorowankami w księgarni, gdzie można naocznie przekonać się, co to (31%). Jedynie 9% osób przyznaje, że zaczęła kolorować pod wpływem znajomych, jedną z nas namówił mąż :).

Niemal 20% wybrała opcję "inne". Co to oznacza? 
Duża część z tej grupy twierdzi, że kolorowanie lubi od dziecka, ewentualnie wskazuje na płynne przejście od rysunku do kolorowanek:
  • "wcześniej kolorowałam obrazki przeznaczone dla dzieci, na inne kolorowanki natknęłam się w księgarni"
  • "Zawsze lubiłam szkicować, ale nigdy nie kolorowałam swoich prac, więc zdecydowałam, że będę się uczyć na kolorowankach :D"
  • "Nie umiem rysować i tworzyć z głowy, więc kiedyś zaczęłam sobie kolorować wydruki konturów."
Kilka osób swoją pierwszą kolorowankę w prezencie. Dalej wiadomo- poszło z górki ;) Kolejna kategoria innych inspiracji to Instagram, vlogi, fora internetowe i oczywiście grupa Kolorowa Mafia na fejsbuku :) Kilka osób sięgnęło po kolorowanki z powodu nerwicy lub na skutek polecenia przez wykładowcę: "
Bo polecała to psycholog- moja wykładowczyni na studiach, jako świetny sposób na relaks i ćwiczenie koncentracji".


Pierwiastek szaleństwa
Jeśli chodzi o paletę barw, znaczna większość z nas wybiera umiar, pomiędzy naturalnymi barwami a szalonym kolorem. Zresztą wszyscy wiemy, że to tak naprawdę zależy od kolorowanki, natchnienia i wizji artysty - tyle zmiennych.. ;)

Tylko kolorowanie, czy może coś jeszcze?
Kiedy zapytałam, czy kolorowanie jest dodatkiem do innych czynności (lub to one są dodatkiem do kolorowania) dostawałam zazwyczaj kilka odpowiedzi od jednej osoby. Tak naprawdę w pełni delektuje się kolorowaniem tylko 15 osób z ponad 200, które wzięły udział w ankiecie ;)

Po co to wszystko?
Osobom, które żadnych zmian w swoim życiu nie zauważyły, możemy tylko współczuć, albo pocieszyć je, że na pewno potrzebują na to trochę więcej czasu (w końcu duża część ankietowanych ma w kolorowaniu krótki staż). Ogólnie, oprócz lżejszego portfela u prawie 1/3 osób kolorowanie ma same zalety. Nie tylko lepiej radzimy sobie ze stresem, łatwiej nam się wyciszyć i zrelaksować, ale też cieszymy się z małych rzeczy na co dzień - to wszystko może być pomocne u osób z obniżeniem nastroju. Dodatkowo stajemy się bardziej kreatywni. Kto uważa, że to "tylko kolorowanie" chyba nie ma pojęcia, jakim dylematem może być dobór kolorów i cieniowanie! 


Przybory do kolorowania
Przyznam szczerze - nie byłam w stanie zrobić odpowiedniego zestawienia do tego pytania. Odpowiedzi były tak złożone, że potrzeba by naprawdę duużo czasu, żeby wszystko podzielić, uszeregować i policzyć. Okazuje się, że najczęściej kolorujemy kredkami...różnymi, czy też mieszanką kilku rodzajów. Macie swoich faworytów? Oto najczęściej pojawiające się typy:
  • Mondeluzy (zero zaskoczenia)
  • Colorino
  • BICi wszelkiego rodzaju
  • Faber Castell
  • Astra (moim zdaniem bardzo niedoceniane)
  • Bambino

Pamiętajmy, że nie wszyscy do kolorowania używają kredek, są też: cienkopisy, żelopisy, długopisy i inne -pisy ;)

Czy to co masz Ci wystarcza?
Hmm... to chyba nie wymaga komentarza ;)


Podsumowując, kolorowanie jest uniwersalne, lubią je osoby w każdym wieku. I chociaż zaczynaliśmy z różnych powodów i mamy różny staż - wszyscy doceniamy korzyści, jakie płyną z tylko pozornie dziecinnej zabawy kredkami. 

Bardzo się cieszę, że wpadłam na pomysł przeprowadzenia tej ankiety (kilka pomysłów na kolejne pytania już zrodziło się w mojej głowie..) i serdecznie dziękuję wszystkim, którzy odpowiedzieli na kilka moich pytań :) Wszystkiego kolorowego!



piątek, 4 marca 2016

Ogarniam życie, po swojemu.

Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu. Najpierw pierwsza nieśmiała myśl, że może nie musi być tak jak jest, że może mogę to zmienić. Nic nie dzieje się od razu, a moja świadomość celowo zepchnęła myśl - rebeliantkę na dalszy plan. Do czasu.. potem nastąpiła wewnętrzna wojna.

Czy jeśli myślę, że kieruję się rozumem, to zawsze wybieram to, co faktycznie dla mnie dobre? 
Nie. Być może jestem na fali wszystkich motywacyjnych filmów świata, być może gorączka towarzysząca pisaniu tego posta zaburza mi klarowność myśli, ale uwierzcie mi. To, że teoretycznie dokonujecie racjonalnych wyborów, nie zawsze znaczy, że wybieracie dobrze. Chyba wreszcie dojrzałam do tej decyzji i nawet nie wiecie, jaka jestem z siebie dumna, że w końcu to przed sobą przyznałam.
Załóżmy, że masz pracę uważaną powszechnie za coś ambitnego, rodzice są dumni, a ciocia widzi, że osiągasz sukcesy i chwali się Tobą każdemu spotkanemu sąsiadowi. Załóżmy, że była to dla Ciebie naturalna kolej wybranych wcześniej studiów. Załóżmy, że podjęcie tej pracy wymagało od Ciebie przeprowadzenia się na drugi koniec kraju. Masz za co żyć, masz gdzie mieszkać. Jest ok, więc po co mówić o zmianach?

Patrząc racjonalnie na tę sytuację głupotą byłoby rzucać tę pracę. Głupotą jest zmieniać coś, co daje Ci pewność tego, że za tydzień zostanie Ci na chleb i czekoladę. Każdy Ci to powie, rodzice, ciocia i sąsiedzi cioci.

A co jeśli to wszystko nie sprawia mi satysfakcji?

Co zrobić, jeśli całe dnie źle się czujesz, do pracy wychodzisz jak na ścięcie, dręczą Cię bóle głowy, nie cieszą Cię nawet duże zawodowe sukcesy a wizja pracy w tym miejscu za rok powoduje skręt żołądka?
Możesz poczekać i zobaczyć, jak rozwinie się sytuacja. Pójść do lekarza, zrobić badania - może akurat dopada Cię choroba i stąd czarne myśli. Ale jeśli to nie pomoże - zmień coś. Zostanie w miejscu, tkwienie w sytuacji, przez którą czujesz się coraz gorzej i tracisz chęci do życia nie jest dla Ciebie dobre. Jest dla Ciebie destrukcyjne. Zabija Twój czas, radość, zdrowie. Zmień to. Znajdź coś, co chcesz robić i przygotuj się na zmiany. I może sąsiedzi cioci tego nie zrozumieją, ale czy muszą?

Nie musisz się tłumaczyć z tego, co czujesz.
Rodzice, ciocia ani nikt inny nie przeżyje życia za Ciebie. Dlatego nie możesz pozwolić, by ich opinia decydowała za Ciebie. Niby to takie oczywiste i oklepane, ale.. uświadomienie sobie tego w pełni potrafi zająć dużo czasu. Masz prawo być szczęśliwym człowiekiem, iść do pracy z uśmiechem, mieć czas na pasje, dokonywać wyborów, przez które będziesz czuć się po prostu dobrze. Nie ma nic złego z rezygnowania z sytuacji/ pracy/ relacji w których czujemy się źle. Powinniśmy z nich rezygnować, bo życie jest za krótkie, żeby tracić czas na coś, co nas stopuje albo wykańcza.

Marta na swoim blogu stworzyła super projekt "Ogarniam życie". Projekt zakłada realizację małych celów przez miesiąc. Ja mam cel całkiem duży, dopiero zaczynam rozpracowywać drogę do niego, rozbijając go na mniejsze. Jestem z siebie cholernie dumna (bo w końcu przyznałam się przed sobą do tego, jak jest), ale jestem też ogromnie przerażona (bo tyle nie wiadomych, tyle zmian, jak zareagują sąsiedzi cioci).

Proszę, niech ktoś trzyma za mnie kciuki. Wsparcia nigdy za dużo, więc jeśli też zaczynacie choć myśleć o nawet drobnych zmianach - piszcie :)


sobota, 27 lutego 2016

Kolorowanki #1 czyli ręce zawsze zajęte

Moda na kolorowanie (kolorowanki dla dorosłych, antystresowe itd) stała się niezaprzeczalnym faktem. Nie wiem, czy kogoś jeszcze dziwi ten fenomen. W sieci i gazetach można trafić na szereg artykułów, które tłumaczą popularność kolorowania. W naszym dorosłym świecie, pełnym obowiązków, odpowiedzialności, stresu i napięcia mile widziane jest wszystko, co chociaż na chwilę poprawi nam humor. A co kojarzy się bardziej z beztroskim, radosnym dzieciństwem niż zabawa kredkami właśnie? :)
Oprócz oczywistej przyjemności, jaką daje nam zrobienie czegoś ładnego (choćby miało to być tylko wybranie kolorów i wypełnienie konturów stworzonych przez kogoś innego), kolorowanie niesie ze sobą więcej zalet, niż mogłoby się wydawać.

  • pomaga odprężyć się po ciężkim dniu
  • zajmuje ręce (muszę, zwyczajnie MUSZĘ coś robić z rękami przez większość czasu)
  • niweluje stres, pomaga wyciszyć myśli
  • pobudza fale mózgowe alfa, dzięki czemu wprowadza nas w łagodny stan relaksacyjny
  • rozwija kreatywność
W tym momencie na rynku jest dostępnych wiele książek do kolorowania: bardziej i mniej szczegółowe, o różnej tematyce, różnej kresce - każdy może znaleźć coś dla siebie :)

Osobiście najbardziej lubię szczegółowe kolorowanki, np Królestwo zwierząt wydawnictwa Arkady, 


ale na bardziej leniwe dni mam Antystresową kolorowankę dla dorosłych Tatuaże wyd. Olesiejuk.

 Na początku człowiek szuka koncepcji kolorystycznej..
A potem idzie jak z płatka ;)

Chociaż te drobne paseczki, z których składają się wzory potrafią czasem dać w kość..

Ale wtedy można sięgnąć po pozycje mniej męczące oczy.

Lew paczy, więc nie można mu się oprzeć.


Jeśli macie jakieś swoje ulubione kolorowankowe typy - chętnie się dowiem :) A może wolicie bezpłatne wydruki z internetów, niż kupowanie całych książek?

Ps. Serdeczne pozdrowienia dla Kolorowej Mafii :)